Podobno każda wyspa na Malediwach ma swoją legendę o kandufureta, duchach, które wychodzą z oceanu, przyjmują ludzką postać i grasują po wyspie, niekoniecznie w zacnych celach.
A wszak wiadomo, że zachód słońca to czas, kiedy duchy wszelkiej maści są najbardziej aktywne!
Życie wyspiarzy przesiąknięte jest praktykami magicznymi. Malediwczycy wierzą, że żyją pośród nich dżiny. Można spotkać dobre i złe dżiny, ale zarówno z jednymi, jak i drugimi lepiej nie zadzierać.

Zachód słońca na plaży o złotym piasku, gdzie słońce przytula się do horyzontu, malując niebo w intensywne odcienie czerwieni i fioletu, to magiczny moment, który zachwyca i inspiruje.
Ale nie wszystkich! Dla Malediwczyków, to również czas, kiedy duchy przejmują władzę na wyspie – najlepiej, więc wtedy nie wychodzić z domu!
Na wybrzeżu może się też czaić – Buddevi, czyli duch przybierający postać rosłego mężczyzny. Uwaga! Osoba, która się z nim zetknie słabnie i dostaje gorączki. Szczególnie podatne są podobno panie…

Hm… może taki przystojny, że padają przed nim, jak rażone piorunem? Kto wie… po nocnej schadzce, na małej wyspie, gdzie wszyscy się znają, a islam wyznacza sztywne ramy obyczajowe – pewnie bezpieczniej spotkać Buddevi, niż np. męża sąsiadki
Dobrego weekendu z samymi dobrymi duszkami w dookoła!